Odwiedziłem kilku bardzo drogich przyjaciół, którzy mieszkają niedaleko Targoviste i których nie widziałem od prawie 2 lat. W międzyczasie pracowali nad domem, udało im się wykończyć poddasze, które stało się mieszkaniem starszej córki. Mają jeszcze jedną córkę, chemiczkę jak ja. Lubię myśleć o dziewczynach jako o moich przyjaciółkach, chociaż z łatwością mogłabym być ich mamą. Ilekroć się spotykamy, z przyjemnością i pasją dyskutujemy na przeróżne tematy. Ale wróćmy do strychu i rupieci. Dziewczyny są zakochane w starych i autentycznych przedmiotach, przez lata zachowały ich całe mnóstwo, w tym wiele drewnianych, które wraz z ukończeniem strychu znalazły swoje miejsce.
Jak tylko przyjechałem, powiedzieli mi, że loft jest gotowy i chcieli usłyszeć moją opinię. Prawowitej właścicielki loftu niestety nie było w domu, więc zostałem pozbawiony prezentacji "artystycznej", ale z powodzeniem zastąpiła mnie jej siostra. Kiedy weszłam na strych, wiedziałam, że szykuje się ciekawa historia. Wszystkie te stare, z miłością zebrane przedmioty siedziały tam, upiększając to miejsce. Niektóre z nich miały swoje małe historie.
Poddasze jest rozplanowane jak mieszkanie, z salonem, biblioteką, sypialnią, łazienką, a nawet małym tarasem. Pomieszczenia nie znajdują się na tym samym poziomie, więc rozróżnienie jest jeszcze bardziej oczywiste. Salon znajduje się na najwyższym poziomie. W ciągu dnia jest bardzo jasny, zarówno dzięki zwykłym oknom, jak i oknu dachowemu typu velux. Przy wejściu uwagę przykuwa stary drewniany stół warsztatowy. Został on odzyskany przez głowę rodziny ze starego warsztatu. Doskonale wkomponował się w atmosferę loftu, łącząc go ze starą beczką i kilkoma szklanymi syfonami. Rezultatem jest idealny bar, w którym będziesz chciał usiąść i porozmawiać z kieliszkiem dobrego wina w dłoni.
Salon, choć nieduży, jest podzielony w taki sposób, że kilka czynności może odbywać się w tym samym czasie bez przeszkadzania sobie nawzajem. Po prawej stronie od wejścia znajduje się obszar, w którym można grać w karty. Centralnym punktem jest stół w stylu art deco. To część posagu ciotki - meble, które otrzymała w latach 50. jako prezent ślubny.
Po lewej stronie jest miejsce na chat-uit. Znajduje się tam sofa przywieziona z Holandii i odnowiona tutaj, skrzynia posagowa babci również przekształcona w sofę z pomocą kilku poduszek oraz stolik kawowy, wykonany przez ojca dziewczynek, Mariana, z odzyskanego drewna.
Blat wykonany jest z płótna winiarskiego, starego elementu używanego w regionie do tłoczenia winogron na moszcz. Kiedy zmieniono "metodologię", płótno zostało umieszczone na strychu, "ponieważ do czegoś się przyda". Nadszedł czas, aby umeblować strych i potrzebny był mały stolik. Wtedy Marian przypomniał sobie o pościeli. Było nieco nadgryzione curry i popękane, więc musiał wzmocnić spód blatu. Drewno nie było wystarczająco mocne na nogi. Postanowił więc wyciąć mocny słupek ze starego płotu (bulumak, jak go tu nazywają) i zrobić z niego nogi. Powiedziałem mu o żywica epoksydowa i pokazałem mu zdjęcia w artykule na temat tych żywic. Od razu zaczął mnie wypytywać o szczegóły ich zastosowania. Jestem pewien, że następnym razem zobaczę jakieś stare drewno uwiecznione w żywicy.
Obok sof, na starym kole do nawlekania krosien tkackich, stoi stare radio. Powiedzieli mi, że kosztowało paczkę pampersów. Rodzina, od której je dostali i która chciała je wyrzucić, miała małe dziecko. Kiedy zapytali, ile chcą, powiedzieli, że paczka podpasek dla małego wystarczy.
Również na strychu, obok stołu warsztatowego, znajduje się przędzarka babci.
W regale znalazłem inne stare, zardzewiałe rzeczy. Okrągły stół, zwieńczony starym, delikatnie obrobionym obrusem, został wzięty za "3 duble kukurydzy" od kogoś, kto kupił od nich kukurydzę. Za 3 dodatkowe dublety również przybili piątkę za stół.
Jest też szafa posagowa w stylu art deco.
Książki są ustawione w starych regałach na ścianie naprzeciwko drzwi, więc od razu rzucają się w oczy. Są to stare książki, zbierane przez lata i starannie pielęgnowane.
Ale to, co szczególnie przyciąga wzrok, to rumuński wzorzysty dywan. Został kupiony, wraz z dwoma innymi podobnymi, od pani, która zamówiła je wiele lat temu na ślub córki. Nie lubiła jednak chłopskich dywanów, więc przez długi czas leżały w kącie domu. Szczęśliwym trafem pani poznała moich znajomych i zupełnie przypadkiem zaczęli rozmawiać o dywanach. W ten sposób kupili 3 ręcznie tkane dywaniki w rumuńskie wzory za jedyne 200 lei.
Mógłbym długo opowiadać o moich przyjaciołach i ich zamiłowaniu do rupieci. Myślę jednak o zatrzymaniu się, obiecując, że wrócę z kolejnymi pięknymi rzeczami z ich domu. Jako ostatni przykład - Maszyna do szycia SingerBabcia dziewczynek, słynna krawcowa w okolicy, pracowała z tą ponad 100-letnią krawcową
miły
przy odrobinie cierpliwości i pomocy wszystko wychodzi bardzo ładnie zaaranżowane
Naprawdę podoba mi się to, jak zdecydowali się podkreślić wszystko, co zostało uznane za stare
Gratulacje dla właścicieli
Super to wyszło...nie mogę się doczekać, aż zobaczę to wszystko w rzeczywistości...jeszcze nie dotarłam do dziewczyn....s suis dumna, że jestem wśród ich przyjaciół...!!!!