Dzień nie zaczął się najlepiej. Obecność samochodu przed garażem trochę mnie zirytowała. Starałem się zignorować ten incydent, zwłaszcza że mieliśmy wyjechać na wieś, filmować klientów, spotykać się z właścicielami domów i rozmawiać z nimi. Zwykle bardzo lubię takie wiejskie wizyty. Ale irytacja pozostała i nie mogłem się jej pozbyć. To był znak, że złe czasy jeszcze się nie skończyły.
Zmiana planu z dronem na pierwszym planie
Pierwszym przystankiem było Voinești, gdzie kręciliśmy 4. odcinek cyklu Droga do domu - Dom między jabłoniamidom zbudowany przez Litarh. Prace wyraźnie postępują, dach ma zostać ukończony w tym tygodniu, a następnie rozpocznie się izolacja i wykańczanie ścian zewnętrznych. W porównaniu do początkowego projektu, istnieje niewielkie opóźnienie ze względu na zmiany, które zaszły po drodze na tarasach i schodach. Pomyśleliśmy, że nakręcimy coś na początku podróży, a następnie wrócimy i sfilmujemy postęp prac.
Nie tak miało być! Nie zdążyliśmy nawet dobrze wystartować, a dron utknął w jabłoni. Wyciągnęliśmy go bezpiecznie i kontynuowaliśmy, ale po kilkudziesięciu minutach filmowania, na ostatnim zakręcie, nie chciał wyjść z orzecha włoskiego. Duże, krzaczaste drzewo orzechowe ukryło go idealnie, więc przez prawie 3 godziny wszyscy siedzieliśmy z oczami w liściach orzecha, skanując je. Nawet biedny dron nie mógł nam pomóc. Zanim skończyliśmy filmować, prawie skończyło mu się zasilanie. Brzęczał przez chwilę, ale nie na tyle długo, byśmy zorientowali się, gdzie jest. A kolor wcale nie pomagał, jej niebieskawo-szara barwa idealnie ginęła na tle błękitnego nieba. W końcu Andrei, właściciel domu, zauważył ją na szczycie drzewa orzechowego. Był trudno dostępny i jedyną możliwością było, aby John, jeden ze stolarzy Litarha, wspiął się na drzewo orzechowe tak daleko, jak to możliwe i potrząsnął nim, mając nadzieję, że dron spadnie. Spadł, ale uderzył w gałęzie. To, czego nie uszkodziły gałązki, zakończyło uderzenie o ziemię.
Uszkodzony dron był pierwszym impulsem do rezygnacji z zaplanowanej wizyty. Ważnym punktem na trasie był pensjonat Saranis, zbudowany przez Doralnic w Beliș, między Cluj i Huedin. Chcieliśmy sfilmować okolicę, a nie tylko domek. Wiedzieliśmy, że okolica jest wspaniała, a dom z bali znajduje się blisko jeziora i stoków narciarskich. Przejechaliśmy już kilka kilometrów w drodze powrotnej, gdy przypomnieliśmy sobie nasze czasy przed dronem i filmy, które nakręciliśmy innymi kamerami. Jeden z naszych pierwszych filmów, nakręcony bez użycia drona, jest najczęściej oglądanym filmem na stronie kanał youtube Magazyn drewniany. Ponownie zmieniliśmy więc plan i wyruszyliśmy do Klużu. Było już dość późno, co skłoniło nas do zastanowienia się nad opcją noclegu po drodze. Od Warsztat Gutex jesienią, wykonane przez Naturalpaint w Cisnădioara, miałem bardzo miłe wspomnienia. W ten sposób znaleźliśmy się w miejscu, które całkowicie zmieniło nasz nastrój.
Pensjonat Casa Belvedere
Z zewnątrz pensjonat wygląda jak średniowieczne domy środkowej i północnej Europy, z bielonym wapnem bielonym wapnem przez odsłonięte drewno głównej konstrukcji, pomalowane na ciemne kolory. Ma drewniane okiennice pomalowane na zielono i ozdobione bukietami kwiatów, zgodnie ze zwyczajem panującym w saksońskich wioskach. Obok wysoka brama skrywa dziedziniec, otaczając go niczym forteca. Obrazu dopełniają skrzynki okienne z mchami "spływającymi" z okien. Na dziedzińcu dom rozciąga się wzdłuż i zachowuje ten sam wygląd z belkami, malowanymi okiennicami i kwiatami. Istnieją dwa wejścia do domu, jedno bezpośrednio przy bramie, balkon przebity drewnianą bramą, jak chłopski ganek, ukrywający schody prowadzące w dół do piwnicy i drugie w połowie drogi w dół, o wyglądzie przypominającym taras. Za bramą zaczyna się szeroki na samochód dziedziniec. Przed zielonym płotem, który flankuje dziedziniec równolegle do domu, znajduje się wysoka konstrukcja, na której rozciągają się winorośle. Całe miejsce, o którym opowiadam, ma 12-13 metrów szerokości, ale to cudo. Pochyla się lekko w dół, co pozwoliło właścicielowi bawić się planami, wyznaczając przestrzenie.
Kiedy przyjechaliśmy wieczorem, nie było wystarczająco dużo światła, aby zwiedzić dziedziniec i byliśmy bardzo zmęczeni. Szybko więc zostawiliśmy bagaże w pokojach i poszliśmy coś przekąsić. Znaleźliśmy pobliską restaurację online - Apfelhaus - i pospieszyliśmy się, aby się tam dostać, ponieważ kuchnia wkrótce się zamykała. Po dotarciu na miejsce zostaliśmy uraczeni naprawdę wyjątkową kolacją w niemieckim stylu. Dwa przykłady: policzki wołowe z puree z dyni i kotlet barani z puree z selera. Jeśli będziesz w okolicy, spróbuj, myślę, że nie pożałujesz. Jakość produktów i doświadczenie znacznie przewyższają cenę w menu. Oczywiście na koniec zjedliśmy Apfelstrudel!
Z całkowicie zmienionym nastrojem wróciliśmy do pensjonatu. Pokoje w stylu saskim, z rustykalnymi meblami wykonanymi z malowanego drewna żywicznego, przywróciły nam spokój, który nas ogarnął, natychmiast usypiając.
Poranna niespodzianka
Jeśli wyobrażasz sobie, że to było całe doświadczenie, to się mylisz. To był dopiero początek! Rano obudziliśmy się zdeterminowani, aby szybko ruszyć dalej. Spotkaliśmy się z naszym gospodarzem, opowiedzieliśmy jej o naszych jesiennych doświadczeniach i pogratulowaliśmy miejsca. W warsztacie wszystko potoczyło się szybko i nie zdążyliśmy się poznać. Zapytaliśmy, co jest z tyłu, gdzie wydawało się, że jest stodoła, a pani zaprosiła nas do zwiedzania. I tu zaczęły się niespodzianki! W pensjonacie znajduje się przestrzeń do spotkań i konferencji, dyskretne salony na imprezy, miejsca do grillowania, otwarty basen, boisko do koszykówki, miejsca piknikowe wśród drzew, trampolina dla dzieci, place zabaw i boiska sportowe. Nie wyobrażaj sobie ogromnej nieruchomości. Posesja ciągnie się długim łukiem dookoła, ale do połowy ma 12 metrów szerokości. Za basenem szerokość podwaja się, dzięki czemu pikniki, place zabaw i boiska sportowe są bardziej przestronne.
Chociaż oferuje tak wiele możliwości spędzania wolnego czasu, przestrzeń nie jest zatłoczona. Wszystko dzięki różnym płaszczyznom, na których zbudowane są poszczególne przestrzenie. Współgranie płaszczyzn rozgranicza tak dobrze, że choć są one bardzo blisko siebie, każde miejsce ma pewną intymność. Można grillować bardzo blisko basenu, nie widząc pływających. Nie wspominając o boiskach sportowych, które gubią się wśród śliw i jabłoni. Przestrzeń jest zorganizowana w tak naturalnym stylu, że sprawia wrażenie odziedziczonego domu i ogrodu, który został odświeżony, pomalowany i właśnie oddany do użytku po niewielkim remoncie. Nic fałszywego, nic wymuszonego, idealne połączenie subtelnej elegancji i autentycznej rustykalności.
Z naszej rozmowy dowiedzieliśmy się, że to mąż tej pani stworzył to cudowne miejsce. Pochodzący z Niemiec, inżynier budowlany i artysta w sercu, pan Peter Heutschy zaprojektował i zrealizował całą tę przestrzeń. Niestety, nie udało mi się go spotkać, ale planuję skontaktować się z nim, aby umówić się na spotkanie przy pierwszej wizycie w Cisnădioara. Potem obiecuję szczegółowo opowiedzieć, jak przebiegło spotkanie. I obiecuję, że film z tego bajkowego miejsca ukaże się tak szybko, jak to możliwe. Bo tak, sfilmowaliśmy je (z frustracją, że nie możemy tego zrobić i jest na górze).
Na koniec muszę powiedzieć, że na wzgórzu naprzeciwko pensjonatu można zobaczyć piękną fortecę oświetloną wieczorem, którą moim zdaniem warto odwiedzić. Cisnădioara to miejsce, które koniecznie trzeba uwzględnić w swoich podróżach. Zaskakuje w przyjemny sposób, bardzo oferuje i jest szczególnie interesujące. Wyjechaliśmy z poczuciem, że chcielibyśmy zostać, ale wciąż mieliśmy wiele do zrobienia. O naszych doświadczeniach w Apuseni, Kurcie i starych chłopskich domach, uratowanych i odbudowanych, w następnym odcinku.
Dodaj komentarz